Co jest największym marzeniem każdego golfisty? Bez wątpienia to, aby za każdym uderzeniem trafiać piłką do dołka. Jeśli znalazłby się gracz, który wypracowałby taką umiejętność, nie wahalibyśmy się nazwać go doskonałym golfistą. Ponadto nie można przecież nic więcej w golfie osiągnąć. Trafienie piłką do dołka za każdym razem stanowi ostateczny cel gry w golfa – osiągnięcie doskonałości. Skoro mówimy o doskonałościach, nie możemy nie wspomnieć o Bogu, który tradycyjnie określany jest jako byt najdoskonalszy. Czy zatem Bóg jest najlepszym golfistą? Pojawia się pytanie, czy perfekcyjna gra w golfa nie jest zbyt „powszednią” doskonałością, aby mogła ona przysługiwać Absolutowi. Pojęcie Boga kojarzymy raczej z wszechwiedzą i najwyższym dobrem, przy takich przymiotach bycie doskonałym golfistą wydaje się czymś mało znaczącym. Zauważmy jednak, że w każdym z tych wyrażeń (gra w golfa, dobro, wiedza) używamy przymiotnika „doskonały”. Dlaczego więc, jak mogłoby się wydawać, jedna doskonałość jest lepsza od drugiej?